26 lipca 2012

Pewnego dnia, o pewnej porze....

Poranek powitałam przekleństwem na ustach, miałam wstać dobrą godzinę wcześniej.
Jak nie trzeba to się zrywam przed ptakami....szybko, szybko .... czułam upływający czas na karku, mimo, że nie jechałam na konkretną godzinę.
Tak długo czekałam i się modliłam, żeby nic nie wyskoczyło w między czasie ....
Pogoda klarowała się na przyjazną do jazdy autem. Ucałowałam policzek naznaczony trzydniowym zarostem, podrapałam Majkowy nos, torby wylądowały na tylnej kanapie i zapięłam pas bezpieczeństwa.
Trasę miałam w głowie.
Podczas jazdy śpiewałam głośno .... nikt nie mógł mnie usłyszeć poza świszczącym wiatrem, który próbował wedrzeć się do kabiny, przez uchyloną szybę. Mimo, iż pogoda wbrew pozorom przestała sprzyjać, w radiu piosenki były bardzo pozytywne jak i ja tego dnia.
Załamanie pogody przyszło po pokonaniu 1/4 trasy .... deszcz niemrawo uderzał o przednią szybę po czym ni stąd ni zowąd rozpętała się ulewa.... wycieraczki nie nadążały zbierać nadmiaru wody. Niechętnie zwolniłam ....wjechałam w kałużę .... jak się miałam przekonać, nie była to zwykła kałuża .... silnik przygasł.... ratowanie silnika pedałem gazu, aby nie zgasł ....na czole pojawiły się kropelki potu/deszczu ....
Przypomniałam sobie jak to drogowcy budują drogi dla nas .... jakie wprowadzają objazdy.... jak znakują owe objazdy .... w Tomaszowie Maz. blisko godzinę błądziłam szukając drogi nr 48. Trzy osoby zaczepione, poproszone o pomoc .... ostatnia z osób okazała się kompetentna.
Przestało padać :-) Słońce nieśmiało zza chmur wychodzi .... będzie dobrze i na potwierdzenie tych słów w radiu leci FNS "Lato"
Po blisko 300 km dojechałam do Bożego :-D pod Kościół .... czekam .... czekam .... rozglądam się .... widzę Volkswagena Passata ..... nie, to nie to auto .... spijam wodę mineralną ....
Widzę , jedzie .... rogal na pysku sam się tworzy ..... tak długo czekałam na tą chwilę i ..... ona tak krótko trwa ..... chce tyle powiedzieć a słowa grzęzną w gardle ....
Pierwsze godziny mijają nieśmiało, ukradkiem spoglądam na całą trójkę razem wziętą ....
Nie czuję zmęczenia, nie czuję bólu ani innych niedogodności. Jest mi dobrze, wyciągam nogi przed siebie .... Aguś uczestniczy w lekcji anatomii ..... później sama dotyka, jakby nie wierzyła, że te wszystkie kości jakoś razem się kupy trzymają .....
Z każdą upływającą minutą jest coraz lepiej, coraz swobodniej .... czuję otaczającą przestrzeń. Taka nieznana a przyjazna....Z każdym porankiem coraz więcej tematów śmiało jest poruszanych przez nas dwie. Niedokończone zdania wcale nie wymagają postawienia kropki.
Przyjeżdża Ula .... szukam podobieństw .... nie widzę .... dwie różne osobowości ... dwa różne charaktery ....ale, zaraz, moment..... w oczach widzę to coś , znam to coś ....widzę !
Z dnia na dzień czuję różnice w sobie .... coś się ze mną dzieje. Tak jak na początku próbuję zagadać każdą wolną przestrzeń, tak po ok 48 godzin dociera do mnie .... rób co chcesz .... nie patrz na nas ... chcesz czytać - czytaj, chcesz leżeć - leż ..... " i patrz jak ta pierdolona trawka rośnie"
Moje myśli zgubiły się w lesie .... Myśli i dobre i złe ..... Każdą cząstką osobowości głęboko zakopuję każdy gest, ruch i spojrzenie. Nikt tam nie ma wstępu. Należą tylko i wyłącznie do mnie.
Pojawiają się pierwsze łzy .... zarówno szczęścia i smutku .... Oczyszczające. Dające prawdziwą ulgę.
Dzień poprzedni jest łudząco podobny do dnia dzisiejszego, ale zawsze wnosi coś nowego, innego.
Niedziela. Kryzys. Nadchodzi nieuniknione. Od czterech dni nic nie robię, siedzę lub leżę.
Pomagam myć autko Uli.... pomaga .... Myję Gucia ... Daję upust wściekłości, że czas tak nieubłaganie mija.... minął. Chcę cofnąć wskazówki zegara. Chce tyle powiedzieć, ale jak przychodzi co do czego to milczę. Za dużo zdań mam w głowie.
Poniedziałek. Łzy same cisną się do oczu.
Boże.
Kościół.
Chcę zapamiętać tą chwilę.
Przytulam bardzo mocno, za mocno.
Zapominam o swojej sile.
Nie mogę Jej puścić ....
Odjeżdżam.
Wszystko mi się rozmazuję. W radiu jak na złość smętne kawałki mimo słońca w pełnej krasie.
"Nie płacz kiedy odjadę" .... zjeżdżam na pobocze.Nic nie widzę.
Przeklinam kilometry jakie nas dzielą.
Nie mogę się skupić na jeździe.
Trzy razy zawracam, bo a to widzę znak, ale zapominam gdzie skręcić, a to był jakiś znak, ale błysnął mi zaledwie przed oczami.
Czekam na zdjęcie z fotoradaru .... teren zabudowany a na liczniku grubo ponad 120km/h..... 

Dziękuję.
Tylko i aż tyle.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile wniosłaś w moje życie.
Zobaczyłam nowe zakamarki, które chce, aby ujrzały światło dzienne.
Dzięki Tobie wypłyną na powierzchnię.
Zaimponowałaś mi. Wiesz doskonale jak i kiedy.
Czas odliczam tylko i wyłącznie do operacji ...a później porozmawiamy wspólnie.... na działce.
Dawno temu Cie pokochałam.... łączył nas tylko internet i telefon.
Te minione 6 dni pozwoliły, abym Cie pokochała z całą mocą.
Uczucie zostało uzupełnione. 
Dziękuję.

;*


(0)



4 komentarze:

  1. Ale ładne te wpisy. Aguś musi być wspaniała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest !! Unikat na skalę globalną !!
    :-)))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu kochana, masz niesamowity talent do pisania, cieszę się, że tak pozytywnie odebrałaś naszą Rodzinę. Mam nadzieję, że przy następnej Twojej wizycie będziemy się mogły lepiej poznać. A teraz... siedzimy przy stole, jemy imieninowy (trochę spóźniony) obiad naszej Mamy (zgadnij co? Pierogi Twojej Mamy! Pycha!) i pijemy Twoje zdrowie! Wszystkiego dobrego,kochana, niech się spełni wszystko, czego tylko chcesz. Imieninowe buziaczki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam uważam, że dobrze było. Skoro się przełamałam :)
    Jestem jak najbardziej za kolejnym spotkaniem, z dobrą butelką wina... tylko musicie mnie pilnować :P
    Dziękuję za życzenia ...
    Pałaszujcie tort, za mnie też ....
    Buziaki dla Wszystkich ... :-D

    OdpowiedzUsuń