Stojąc na końcu pomostu nie ma rozwidleń. Nie ma dróg. Nie ma skrzyżowań.
Jest otwarta przestrzeń z lustrem wody.
Siedząc na tym pomoście czuję fakturę drewna pod palcami, ile stóp przede mną tu stąpało, ile pośladków siedziało? Ile myśli różnorakich tu było? Z przeszłością - teraźniejszością - przyszłością.
Stojąc na tym pomoście chcę być po drugiej stronie. Obecny krajobraz już znam, opatrzony z prawej i lewej. Przestrzeń wydaję się być niedościgniona. Jedynie niebo się zmienia w lustrzanym odbiciu.
Chcę wybrać swój kierunek, z wewnętrznym przekonaniem i intuicją.
Gdzie nie ma drogowskazów, wskazówek, ograniczeń.
Złudne wrażenie, że wszędzie jest dobrze, tylko nie tu ...
motywacJA
15 września 2014
26 sierpnia 2014
Sen
Podczas tych znienawidzonych dni, błądząc między tu i teraz a tam i z powrotem miałam sen.
Wystarczyła igła, która precyzyjnie przekuła balon wypełniony ... czymś.
Ulga była tak ogromna, że się popłakałam uświadamiając sobie jak niewiele trzeba było, by zaznać harmonii, jednolitości z własnym organizmem.
Wystarczyła igła i sprawna ręka operatora przy stole (łóżku)
Budząc się też płakałam wiedząc, że był to piękny sen.
Wystarczyła igła, która precyzyjnie przekuła balon wypełniony ... czymś.
Ulga była tak ogromna, że się popłakałam uświadamiając sobie jak niewiele trzeba było, by zaznać harmonii, jednolitości z własnym organizmem.
Wystarczyła igła i sprawna ręka operatora przy stole (łóżku)
Budząc się też płakałam wiedząc, że był to piękny sen.
22 lipca 2014
Na ulicy - 2x
Na ulicy zmarła znana i lubiana mi osoba.
Znałam Go od wielu lat.
Poznałam dzięki siostrze i kontakt sporadyczny bo sporadyczny utrzymaliśmy.
Był przedsiębiorcą i doznał rozległego zawału. Niestety nie udało się Go uratować.
Cholernie mnie ta wiadomość zasmuciła.
Zakład przejęła żona, która zawsze była gdzieś z tyłu, sympatyczna kobieta.
Dała radę, syn pomógł i pomaga nadal.
:(
A na ulicy po raz drugi podszedł klient, który mieszka obok sklepu, w którym pracowałam.
Chwilowa pogawędka o tym i tam, po czym pada pytanie, czy gdzieś pracuję albo może chcę zmienić, bo szuka pracownika (prowadzi sklep AGD). Zrządzenie losu - spotkanie na ulicy :)
Podziękowałam podwójnie.
Bardzo miło mi się zrobiło. A przecież ten pan nie wie jak pracuję.
- "widziałem przez wiele lat" usłyszałam.
Dziękuje.
Smutno mi :(
Panie Włodku [*]
Znałam Go od wielu lat.
Poznałam dzięki siostrze i kontakt sporadyczny bo sporadyczny utrzymaliśmy.
Był przedsiębiorcą i doznał rozległego zawału. Niestety nie udało się Go uratować.
Cholernie mnie ta wiadomość zasmuciła.
Zakład przejęła żona, która zawsze była gdzieś z tyłu, sympatyczna kobieta.
Dała radę, syn pomógł i pomaga nadal.
:(
A na ulicy po raz drugi podszedł klient, który mieszka obok sklepu, w którym pracowałam.
Chwilowa pogawędka o tym i tam, po czym pada pytanie, czy gdzieś pracuję albo może chcę zmienić, bo szuka pracownika (prowadzi sklep AGD). Zrządzenie losu - spotkanie na ulicy :)
Podziękowałam podwójnie.
Bardzo miło mi się zrobiło. A przecież ten pan nie wie jak pracuję.
- "widziałem przez wiele lat" usłyszałam.
Dziękuje.
Smutno mi :(
Panie Włodku [*]
19 lipca 2014
Zakupy, śrubki i kolumny MacPhersona
Dzisiejszy dzień sponsorowało słońce.
Z każdej strony, na wszystkie możliwe sposoby.
Od rana pobiegałam na rynku, po sklepach przygotowując się na jutrzejszy wypad, na którym będę karmić swoje wnętrze widokami, zapachami i słodkim nic nie robieniem. Potrzeby przyziemne jak jedzenie i picie będą zdecydowanie na drugim planie.
Czynności powyższe były przerywane śrubami w kolumnach MacPhersona - w garażu J. się mocował, nie mógł odkręcić - wspierałam mentalnie siedząc na krześle obok.
Nieszczęsna pęknięta sprężyna (cała kolumna) wymieniona, a i drugą "wymieniliśmy" bo:
- tak radzą na każdych forach motoryzacyjnych i doradca w sklepie z częściami motoryzacyjnymi
- po wymianie jednej kolumny z jednej stronie było wyżej, a z drugiej niżej.
Po wymianie obu kolumn tył samochodu wydaję się "dziwnie" nisko.
Będziemy obserwować kilka dni - jeśli "nowe-stare" amortyzatory się nie dotrą, to tylne też będzie trzeba wymienić. Dobre tyle, że tylne sprężyny są tańsze od przednich ;)
W szale zakupów wpadłam do księgarni - niby wiedziałam co po wchodzę, cel namierzony, ale się rozejrzałam po półce ... i to był błąd ... blisko 40 minut spędziłam na rozterkach i pragnieniach.
Ostatecznie wyszłam z Danem Brownem i z "Zaginionym Symbolem", który to skutecznie przykuł mnie do siedziska na balkonie na całe popołudnie.
Czytanie zaczęłam od ... drzemki :)
Tak fantastycznie podwiewał wiaterek z wysokości kilkunastu metrów, że nie mogłam się oprzeć pokusie.
Skutecznie obudził mnie i psa ścigacz zap******* po ulicy przebiegającej nieopodal.
A jutro (jeśli nie zapomnę) może będzie fotorelacja z domku w lesie :)
Z każdej strony, na wszystkie możliwe sposoby.
Od rana pobiegałam na rynku, po sklepach przygotowując się na jutrzejszy wypad, na którym będę karmić swoje wnętrze widokami, zapachami i słodkim nic nie robieniem. Potrzeby przyziemne jak jedzenie i picie będą zdecydowanie na drugim planie.
Czynności powyższe były przerywane śrubami w kolumnach MacPhersona - w garażu J. się mocował, nie mógł odkręcić - wspierałam mentalnie siedząc na krześle obok.
Nieszczęsna pęknięta sprężyna (cała kolumna) wymieniona, a i drugą "wymieniliśmy" bo:
- tak radzą na każdych forach motoryzacyjnych i doradca w sklepie z częściami motoryzacyjnymi
- po wymianie jednej kolumny z jednej stronie było wyżej, a z drugiej niżej.
Po wymianie obu kolumn tył samochodu wydaję się "dziwnie" nisko.
Będziemy obserwować kilka dni - jeśli "nowe-stare" amortyzatory się nie dotrą, to tylne też będzie trzeba wymienić. Dobre tyle, że tylne sprężyny są tańsze od przednich ;)
W szale zakupów wpadłam do księgarni - niby wiedziałam co po wchodzę, cel namierzony, ale się rozejrzałam po półce ... i to był błąd ... blisko 40 minut spędziłam na rozterkach i pragnieniach.
Ostatecznie wyszłam z Danem Brownem i z "Zaginionym Symbolem", który to skutecznie przykuł mnie do siedziska na balkonie na całe popołudnie.
Czytanie zaczęłam od ... drzemki :)
Tak fantastycznie podwiewał wiaterek z wysokości kilkunastu metrów, że nie mogłam się oprzeć pokusie.
Skutecznie obudził mnie i psa ścigacz zap******* po ulicy przebiegającej nieopodal.
A jutro (jeśli nie zapomnę) może będzie fotorelacja z domku w lesie :)
17 lipca 2014
Czarny czwartek
Dzisiejszy dzień do zbyt udanych nie zaliczał się.
Klient z kontraktem blisko połowy mojego targetu wycofał się - wycofał konkursy na wysokie stanowiska i tym samym nie dał ogłoszeń :(
Wniosek ?
Jeszcze więcej pracować, by nie dopuszczać do takich sytuacji. Mieć w zanadrzu innych zaofertowanych klientów - jeszcze więcej klientów. Przyznaję, po wstępnej wycenie i rozmowie z klientem byłam pewna, że to zlecenie jest w mojej kieszeni, ponieważ urzędy mają obowiązek umieścić przetarg/komunikat o charakterze otwartym. Nie brałam pod uwagę, że w ogóle mogą konkursy wycofać, jeśli już, to że będą negocjacje cenowe. Średnio przykładałam się do pracy bieżącej. Moja wina - mój błąd.
Jestem w dżungli z targetem. Teraz będę gonić w piętkę, a już specjalny projekt wisi nad głową, który musi być zamknięty na początek sierpnia. Złapałam się na tym, że dzwoniłam do klienta i w pewnym momencie zgłupiałam, z którą ofertą dzwonię. Czyli - za dużo w głowie na raz. Chaos zapanował.Muszę nad tym burdelem zapanować i przede wszystkim się skupić! a koncentracji ostatnio u mnie deficyt.
Po pracy pojechałam do sklepu, bo kawa się skończyła, bo J. by arbuza zjadł .... ruszyłam spod świateł, prędkość 30km/h i jak coś huknęło, to w pierwszej chwili pomyślałam, że "coś" za nami, ktoś w kogoś ... ale, co mi tak hałasuje ? coś się trze z przodu auta !! automatycznie włączyłam światła awaryjne i zjechałam na przystanek. Oglądamy raz, drugi i nic nie ma. Pod spodem wszystko ok, auto wygląda normalnie, ale coś musi być ! No to obeszłam w kuckach koła i znalazłam :( lewe, przednie koło - jakoś tak nienaturalnie nadwozie opadnięte ... wkładam łapę i czuję sprężynę, która ewidentnie opiera się o koło.
Padła sprężyna od amortyzatora. Co tu robić ? Do domu na pewno nie dojadę - 10km/h to :
a) zatrąbiliby mnie na śmierć
b) a może coś więcej się uszkodzi
c) mandat murowany za poruszanie się niesprawnym autem oraz tamowanie ruchu.
Szybka analiza w głowie w poszukiwaniu klienta, który ma lawetę, pomoc drogowa, cokolwiek - nie mam nikogo! Na przeciwko jest serwis autoryzowany marki X - swoją drogą cenią się. Wyboru nie miałam. Zadzwoniliśmy i pan po blisko 40 minutach oczekiwania podjechał i zawiózł nas do domu. Krótka przejażdżka + miła pogawędka = 130 zł (pierwsza opcja była 150 zł)
Zanim pan auto laweta podjechał to stałam na tych awaryjnych na przystanku. Zaparkowałam najdalej - najgłębiej na tym przystanku jak się dało. Siedzimy - czekamy na pana, w między czasie przejechało naście autobusów, aż tu nagle trąbi za nami jegomość. Wyskoczyłam, podeszłam (mam świadomość, że zatrzymywanie/stanie/parkowanie na przystankach jest zabronione) otwierają się drzwi i ten gbur pomarszczony jak śliwka suszona z ryjem na mnie! Co to ma być ! tu nie wolno ! zepchnąć to coś (w sensie moje auto) ... nie wiem, skąd wzięłam opanowanie nad sobą i z uśmiechem na ustach spytałam "awaria-nie pojadę dalej-mam zepchnąć na prawy czy na lewy pas ?? (ulica dwupasmowa, a my w zatoczce) coś burknął pod ujebanym na żółto wąsem i zamknął drzwi.
Wróciłam do auta, usiadłam i po lewej widzę radiowóz na sygnałach świetlnych ewidentnie zjeżdżający przed nami, na resztę przystanku i częściowo trawnik... o k***a (sama już nie wiedziałam co lepsze - gbur czy psy)
Wychodzi pani policjantka - ja też wyszłam - ale ona nie idzie do mnie, zatrzymali jakieś auto i kazali zjechać mu parę metrów dalej. I sobie pojechali. W ogóle to ze cztery radiowozy przejechały w między czasie i żaden się nie pofatygował. Widzieli drzwi pootwierane, awaryjne, trójkąt za samochodem i zapewne im się nie chciało słuchać co też mi się przytrafiło.
Wniosek ?
Jutro na pewno skontaktuję się z firmami typu pomoc drogowa 24H, auto holowanie etc.
Ktoś powie - internet w komórce - ok, ale ja nie mam, tak skutecznie poustawiałam w moim smartfonie, że teraz nie mogę włączyć transmisji danych, J. nie lubi smartfonów, woli tradycyjne komórki i taką też ma.
Ja - po 30tce nie mam netu w komórce, a pan/pani po 50/60/70 i więcej?
Hę ?
P.S. To auto mam tydzień. Uznałam, że chrzest bojowy już przeszedł. Teraz tylko kupić dwa zimmeringi za ok. 100 zł i będzie dobrze. Innej opcji w wachlarzu usług nie ma.
Klient z kontraktem blisko połowy mojego targetu wycofał się - wycofał konkursy na wysokie stanowiska i tym samym nie dał ogłoszeń :(
Wniosek ?
Jeszcze więcej pracować, by nie dopuszczać do takich sytuacji. Mieć w zanadrzu innych zaofertowanych klientów - jeszcze więcej klientów. Przyznaję, po wstępnej wycenie i rozmowie z klientem byłam pewna, że to zlecenie jest w mojej kieszeni, ponieważ urzędy mają obowiązek umieścić przetarg/komunikat o charakterze otwartym. Nie brałam pod uwagę, że w ogóle mogą konkursy wycofać, jeśli już, to że będą negocjacje cenowe. Średnio przykładałam się do pracy bieżącej. Moja wina - mój błąd.
Jestem w dżungli z targetem. Teraz będę gonić w piętkę, a już specjalny projekt wisi nad głową, który musi być zamknięty na początek sierpnia. Złapałam się na tym, że dzwoniłam do klienta i w pewnym momencie zgłupiałam, z którą ofertą dzwonię. Czyli - za dużo w głowie na raz. Chaos zapanował.Muszę nad tym burdelem zapanować i przede wszystkim się skupić! a koncentracji ostatnio u mnie deficyt.
Po pracy pojechałam do sklepu, bo kawa się skończyła, bo J. by arbuza zjadł .... ruszyłam spod świateł, prędkość 30km/h i jak coś huknęło, to w pierwszej chwili pomyślałam, że "coś" za nami, ktoś w kogoś ... ale, co mi tak hałasuje ? coś się trze z przodu auta !! automatycznie włączyłam światła awaryjne i zjechałam na przystanek. Oglądamy raz, drugi i nic nie ma. Pod spodem wszystko ok, auto wygląda normalnie, ale coś musi być ! No to obeszłam w kuckach koła i znalazłam :( lewe, przednie koło - jakoś tak nienaturalnie nadwozie opadnięte ... wkładam łapę i czuję sprężynę, która ewidentnie opiera się o koło.
Padła sprężyna od amortyzatora. Co tu robić ? Do domu na pewno nie dojadę - 10km/h to :
a) zatrąbiliby mnie na śmierć
b) a może coś więcej się uszkodzi
c) mandat murowany za poruszanie się niesprawnym autem oraz tamowanie ruchu.
Szybka analiza w głowie w poszukiwaniu klienta, który ma lawetę, pomoc drogowa, cokolwiek - nie mam nikogo! Na przeciwko jest serwis autoryzowany marki X - swoją drogą cenią się. Wyboru nie miałam. Zadzwoniliśmy i pan po blisko 40 minutach oczekiwania podjechał i zawiózł nas do domu. Krótka przejażdżka + miła pogawędka = 130 zł (pierwsza opcja była 150 zł)
Zanim pan auto laweta podjechał to stałam na tych awaryjnych na przystanku. Zaparkowałam najdalej - najgłębiej na tym przystanku jak się dało. Siedzimy - czekamy na pana, w między czasie przejechało naście autobusów, aż tu nagle trąbi za nami jegomość. Wyskoczyłam, podeszłam (mam świadomość, że zatrzymywanie/stanie/parkowanie na przystankach jest zabronione) otwierają się drzwi i ten gbur pomarszczony jak śliwka suszona z ryjem na mnie! Co to ma być ! tu nie wolno ! zepchnąć to coś (w sensie moje auto) ... nie wiem, skąd wzięłam opanowanie nad sobą i z uśmiechem na ustach spytałam "awaria-nie pojadę dalej-mam zepchnąć na prawy czy na lewy pas ?? (ulica dwupasmowa, a my w zatoczce) coś burknął pod ujebanym na żółto wąsem i zamknął drzwi.
Wróciłam do auta, usiadłam i po lewej widzę radiowóz na sygnałach świetlnych ewidentnie zjeżdżający przed nami, na resztę przystanku i częściowo trawnik... o k***a (sama już nie wiedziałam co lepsze - gbur czy psy)
Wychodzi pani policjantka - ja też wyszłam - ale ona nie idzie do mnie, zatrzymali jakieś auto i kazali zjechać mu parę metrów dalej. I sobie pojechali. W ogóle to ze cztery radiowozy przejechały w między czasie i żaden się nie pofatygował. Widzieli drzwi pootwierane, awaryjne, trójkąt za samochodem i zapewne im się nie chciało słuchać co też mi się przytrafiło.
Wniosek ?
Jutro na pewno skontaktuję się z firmami typu pomoc drogowa 24H, auto holowanie etc.
Ktoś powie - internet w komórce - ok, ale ja nie mam, tak skutecznie poustawiałam w moim smartfonie, że teraz nie mogę włączyć transmisji danych, J. nie lubi smartfonów, woli tradycyjne komórki i taką też ma.
Ja - po 30tce nie mam netu w komórce, a pan/pani po 50/60/70 i więcej?
Hę ?
P.S. To auto mam tydzień. Uznałam, że chrzest bojowy już przeszedł. Teraz tylko kupić dwa zimmeringi za ok. 100 zł i będzie dobrze. Innej opcji w wachlarzu usług nie ma.
16 lipca 2014
Zdziwienie z rana ...
... czas na historyjkę z pracy.
Zadzwoniłam z rana do klientki, z którą na bieżąco mam kontakt i podrzucam jej na maila różnorakie oferty.
Jakie zrobiłam oczy, gdy usłyszałam "nie będę z wami współpracować!"
Ale o co chodzi ?!
Bardzo wzburzona mi wyjaśniła, "że nie mam oleju w głowie, że jej świństwo zrobiłam, jak ja mogłam sprzedać reklamę jej konkurencji ! "
Ale o co chodzi ?!
- "Czy ma pani na myśli firmę X ?"
- "Tak, dokładnie tą firmę mam na myśli i nasza rozmowa jest zbędna"
- "Wyjaśnijmy sobie coś ... (już mnie szarpnęło) ... będąc u Pani kilka tygodni temu informowałam Panią - choć nie musiałam! - że rozmawiam z tą firmą nt. reklamy (wiedziałam też, że obie panie nie pałają do siebie sympatią) Obiecałam Pani także, że ogłoszenia nie zbiegną się w tym samym czasie, oprócz tego, nie była Pani zainteresowana kampanią internetową a jedynie prasową, której Pani i tak nie kupiła ... więc o co chodzi ?!?!
- "to jest nie fair! tak się nie robi!"
Uznałam, że dalsza rozmowa nie ma sensu. I mam dwa wnioski.
1. Jestem uczciwa i lojalna wobec klientów. Na ostatnim miejscu patrzę "co będę z tego miała", nie łapię klientów na jeden raz, dopinam szczegółów z wystarczającym wyprzedzeniem, by móc w razie potrzeby szybko interweniować.
2. Jakbym miała się trzymać jednego klienta - z jednej branży - do dawno już bym nie pracowała tam gdzie pracuje.
O i mam 3. wniosek!
Moje media, które oferuję klientom - reklamy i ogłoszenia, które przygotowuję SĄ WIARYGODNE oraz
SKUTECZNE !
Myślę, że zbulwersowana klientka może jakiś kryzys klientowy przechodzi - stąd taka agresja wobec mnie i usług, które oferowałam. U tej drugiej klientki natomiast kampania skończyła się kilka dni temu, a ja od kilku dni próbuje się dostać do niej na spotkanie - gdzie jest to niemożliwe - bo ma klientów od rana do wieczora.
Po raz pierwszy spotkałam się z taką sytuacją, takim zachowaniem wobec mnie - osobowo.
Cały dzień chodzi mi po głowie ta klientka, zastanawiałam się czy na pewno postąpiłam fair, ale przecież są różne media w mieście takie jak radio, inny portal internetowy, inna gazeta, LEDy, billboardy, ulotki ... i co ? do każdego powie, że brakuje mu oleju w głowie ?
Niesamowite.
Uprzedzałam - informowałam - i jeszcze mam w głowie jej słowa "ależ oczywiście - rozumiem - każdy chce zarobić i żyć"
Nie mam sobie nic do zarzucenia!
Zamiast się oburzać i obrzucać mnie błotem NIECH KUPI REKLAMĘ W MOICH MEDIACH
Na brak klienteli nie będzie narzekać - jak widać na przykładzie powyższym ;-)
Zadzwoniłam z rana do klientki, z którą na bieżąco mam kontakt i podrzucam jej na maila różnorakie oferty.
Jakie zrobiłam oczy, gdy usłyszałam "nie będę z wami współpracować!"
Ale o co chodzi ?!
Bardzo wzburzona mi wyjaśniła, "że nie mam oleju w głowie, że jej świństwo zrobiłam, jak ja mogłam sprzedać reklamę jej konkurencji ! "
Ale o co chodzi ?!
- "Czy ma pani na myśli firmę X ?"
- "Tak, dokładnie tą firmę mam na myśli i nasza rozmowa jest zbędna"
- "Wyjaśnijmy sobie coś ... (już mnie szarpnęło) ... będąc u Pani kilka tygodni temu informowałam Panią - choć nie musiałam! - że rozmawiam z tą firmą nt. reklamy (wiedziałam też, że obie panie nie pałają do siebie sympatią) Obiecałam Pani także, że ogłoszenia nie zbiegną się w tym samym czasie, oprócz tego, nie była Pani zainteresowana kampanią internetową a jedynie prasową, której Pani i tak nie kupiła ... więc o co chodzi ?!?!
- "to jest nie fair! tak się nie robi!"
Uznałam, że dalsza rozmowa nie ma sensu. I mam dwa wnioski.
1. Jestem uczciwa i lojalna wobec klientów. Na ostatnim miejscu patrzę "co będę z tego miała", nie łapię klientów na jeden raz, dopinam szczegółów z wystarczającym wyprzedzeniem, by móc w razie potrzeby szybko interweniować.
2. Jakbym miała się trzymać jednego klienta - z jednej branży - do dawno już bym nie pracowała tam gdzie pracuje.
O i mam 3. wniosek!
Moje media, które oferuję klientom - reklamy i ogłoszenia, które przygotowuję SĄ WIARYGODNE oraz
SKUTECZNE !
Myślę, że zbulwersowana klientka może jakiś kryzys klientowy przechodzi - stąd taka agresja wobec mnie i usług, które oferowałam. U tej drugiej klientki natomiast kampania skończyła się kilka dni temu, a ja od kilku dni próbuje się dostać do niej na spotkanie - gdzie jest to niemożliwe - bo ma klientów od rana do wieczora.
Po raz pierwszy spotkałam się z taką sytuacją, takim zachowaniem wobec mnie - osobowo.
Cały dzień chodzi mi po głowie ta klientka, zastanawiałam się czy na pewno postąpiłam fair, ale przecież są różne media w mieście takie jak radio, inny portal internetowy, inna gazeta, LEDy, billboardy, ulotki ... i co ? do każdego powie, że brakuje mu oleju w głowie ?
Niesamowite.
Uprzedzałam - informowałam - i jeszcze mam w głowie jej słowa "ależ oczywiście - rozumiem - każdy chce zarobić i żyć"
Nie mam sobie nic do zarzucenia!
Zamiast się oburzać i obrzucać mnie błotem NIECH KUPI REKLAMĘ W MOICH MEDIACH
Na brak klienteli nie będzie narzekać - jak widać na przykładzie powyższym ;-)
13 lipca 2014
Czy TY ...
Pamiętasz ...
... śpiew ptaka ?
... szum liści poruszanych przez niezapowiedziany podmuch wiatru ?
... jak obłoki nieśpiesznie przemieszczają się po niebie ?
Przypomniałam sobie to wszystko i dużo więcej.
Leżałam na słońcu, które chmury sprytnie omijały. Wiatr nie próżnował, pomagał rozpalać grilla.
Całość chciałoby się zamknąć w szkatułce i móc wracać bez końca.
Warto się zatrzymać i nie myśleć o myśleniu. Do tego stopnia się (s)chillout(owałam) patrząc na kępkę trawy, że usnęłam. Po przebudzeniu poczuć smak lata - grillowanej karkówki, która tylko TAK smakuje w ciepłe, letnie, wręcz nudne dni. Ta nuda jest budująca, konstruktywna.
We wtorek mam spotkanie z bardzo ważnym, kluczowym klientem. Od kilku dni rozgrywam to spotkanie, tak jakbym chciała. Słowa, gesty i cała otoczka jakże ważna. Współpracownica stara się mnie zdemotywować stwierdzeniami, że ten klient to cham, głupek i na pewno nic nie weźmie, strata twojego czasu. Nie przeszkadzam jej. Im więcej mówi, tym bardziej mi się chcę.
W tle finał mundialu. Determinacja chłopaków, pot, krew i łzy są warte nagrody, która czeka na szczycie.
W ostatnich minutach wykrzesać z siebie to, co (wydaje się) niemożliwe. A jednak.
Biegnie szybko - mimo, iż ledwo chodzi poobijany i okopany.
Skacze do piłki - mimo, że ją ledwo widzi, bo pot zalewa mu twarz.
Determinacja, chęć i motywacJA jest ponad wszystko.
... śpiew ptaka ?
... szum liści poruszanych przez niezapowiedziany podmuch wiatru ?
... jak obłoki nieśpiesznie przemieszczają się po niebie ?
Przypomniałam sobie to wszystko i dużo więcej.
Leżałam na słońcu, które chmury sprytnie omijały. Wiatr nie próżnował, pomagał rozpalać grilla.
Całość chciałoby się zamknąć w szkatułce i móc wracać bez końca.
Warto się zatrzymać i nie myśleć o myśleniu. Do tego stopnia się (s)chillout(owałam) patrząc na kępkę trawy, że usnęłam. Po przebudzeniu poczuć smak lata - grillowanej karkówki, która tylko TAK smakuje w ciepłe, letnie, wręcz nudne dni. Ta nuda jest budująca, konstruktywna.
We wtorek mam spotkanie z bardzo ważnym, kluczowym klientem. Od kilku dni rozgrywam to spotkanie, tak jakbym chciała. Słowa, gesty i cała otoczka jakże ważna. Współpracownica stara się mnie zdemotywować stwierdzeniami, że ten klient to cham, głupek i na pewno nic nie weźmie, strata twojego czasu. Nie przeszkadzam jej. Im więcej mówi, tym bardziej mi się chcę.
W tle finał mundialu. Determinacja chłopaków, pot, krew i łzy są warte nagrody, która czeka na szczycie.
W ostatnich minutach wykrzesać z siebie to, co (wydaje się) niemożliwe. A jednak.
Biegnie szybko - mimo, iż ledwo chodzi poobijany i okopany.
Skacze do piłki - mimo, że ją ledwo widzi, bo pot zalewa mu twarz.
Determinacja, chęć i motywacJA jest ponad wszystko.
Subskrybuj:
Posty (Atom)