12 lipca 2012

Wieczorową porą

Chłodny wieczór fantastycznie kończy dzisiejszy dzień.
Jest jak wisienka na ogromnym i przepysznym torcie.
Dzisiejsza pogoda co rusz mnie zaskakiwała.
Rano po bułki opatulona w dres i addidasy, w południe latanie po mieście z kropelkami potu na plecach
W tej chwili po prawej ciemne, ciężkie chmurzyska a po lewej, błękit z nutą różowości ... coś pięknego.
Ostatnio łapię sama siebie, że zatrzymuję się i patrzę. Po prostu patrzę przed siebie i odbieram w pełni to co widzę.

Przeprosiłam obraz, zajęłam się nim delikatnie, z wyczuciem ...
Cieszy trzymany w ręku materiał, igła, nić ...
Rozłąka była potrzebna i teraz z potrójną energią przystępuję do pracy.
Nie, wróć, to nie praca, to czynność którą kocham ... a że i kotka można zagłaskać na śmierć to czasem mus przystopować :P

Mocno i wytrwale pracuję nad jedzeniem i piciem.
Dziś zjadłam śniadanie...
Kawa z mlekiem w ulubionym kubku pojawiła się po śniadaniu ...
Przemilczę, że blisko godzinę męczyłam serek wiejski z bułką , ale zmęczyłam !
Przegięłam za to z obiadem, zjadłam za dużo, a powinnam mniej z racji śniadania. Jutro już tego błędu nie popełnię. Po obiedzie wypiłam 1,5l wodę niegazowaną, zjadłam dwie brzoskwinie, trzy banany, jabłko tytułem podwieczorku zakończonego kawą :-) no i kolacja przede mną ....

Przygotowania do wyjazdu pomalutku nabierają realnych kształtów.
Wyjeżdżam w środę około 5-6 rano a wracam w poniedziałek.
Od kilku dni nie biorę tabletek przeciwbólowych. Śmiem sądzić, że "lepszy" okres nadszedł szybciej.
Są momenty, że mam wrażenie, że nie obędzie się bez wsparcia farmakologicznego ale zaciskam zęby, zajmuję głowę, łapki i częściowo przechodzi :-)

Ukochana, jedyna bratowa dziś miała zdjęty gips ... oczywiście pan doktor powiedział, że nie ma mowy o powrocie do pracy ( akiej pracy się pytam ??) ma odpoczywać, oszczędzać nogę i się nie przemęczać.
Biedna no. Rwie się do roboty a tu ją stopują .... eh ci lekarze :P 

Pozytywy rosną w stronę nieba jak świeczka na Giełdzie Papierów Wartościowych.
Za oknem coraz ciemniej, wiatr coraz mocnej dmucha w wierzchołki drzew.....
A rybki pływają w akwarium ;-)
Są śliczne! Paczenie się w akwa jest lepsze niż telewizor ...

A matkę Madzi z Sosnowca ukatrupiłabym.
Suka jedna. Jak można z premedytacją zabić własne dziecko ?
Nie ogarniam tej piaskownicy ....
Liczę, że w więzieniu szczerze i troskliwie się nią zaopiekują inne więźniarki.



1 komentarz:

  1. O matce Madzi to aż szkoda słów, żeby się wypowiadać...
    Ale z jedzeniem poradziłaś sobie całkiem nieźle. :-))))

    OdpowiedzUsuń