Machina uzdrowienia ruszyła. Już jej nie zatrzymam i dochodzę do wniosku, że nie chce jej zatrzymać.
Niech zrobią co mają mi zrobić i będzie święty spokój.
Zmianę lekarza rodzinnego jak na razie oceniam na plus. Pierwsza wizyta trwała około 30 minut.
Dokładny wywiad lekarski połączony z badaniem oraz ze skierowaniem na wyniki krwii.(siedem pozycji) Bez proszenia !
Zmiana lekarza równa się także zmiany przychodni a tu wiadomo , inne procedury , inne pokoje , zdarza się.
No i dziś godzina 9 rano , Gucio odpalony , podjeżdżam pod przychodnie (nawet miejsce było :P)
Wchodzę do budynku a tam czarno od ludzi. No nic, mówi się trudno , poczekam. Jeden pokój " laboratorium analityczne" drugi pokój " pobieralnia ". I tu i tu kolejka do nieba , ale jak na istotę myślącą stanęłam w kolejce do pobrania ze skierowaniem co mają mi wybadać. Wyczekałam 20 minut , wchodzę , siadam i miła pani pielegniarka pyta o małą karteczkę.... konsternacja na mojej twarzy dała jej znać, że kompletnie nie wiem o co jej chodzi. Okazało się, że muszę najpierw wziąć małą karteczkę z numerem z "laboratorium analitycznego". Wrrrrrrr. Jak wyszłam jeszcze więcej ludzi się zeszło .... koniec końców dostałam małą karteczkę z odpowiedzią , że wyniki do odbioru jutro. Wystałam kolejne 15 minut do pobrania , siadam , 3 kobiety już są w trakcie pobierania , patrze a piguła szykuje dla mnie 3 (słownie : trzy) strzykawki , myślę kurcze zabierze mi całą krew !! Oczywiście nie patrzę, żeby obciachu nie narobić i nie zemdleć :) Bać się nie boję , ale patrzeć nie patrzę. Raz przetestowałam, popatrzyłam i odleciałam :) więcej nie ryzykuję.
Ciekawe jak się ma moją wredna przyjaciółka , która nie opuszcza mnie od około 8 lat, zwana anemia.
Może umarła ? Trzymajcie kciuki !
Jutro w pracy wolne więc około 12 z wynikami do pani medycznej co by się wypowiedziała.
Kobitką + 50 lat , sięga mi do ramienia :) I miała za duży fartuch i strasznie wygnieciony.
A dziś Młody ma rozprawę w sądzie o znęcanie się psychiczne i fizyczne nad matką.
Historia komiczna połączona z efektami dramatyzmu.
Mój brat rodzony(podobno) z bratową poszli około miesiąc temu na policję złożyć doniesienie o znęcaniu się ich rodzonego syna nad nimi samymi. Policjant wypełnił protokół, spisał zeznania i zaprosił za trzy dni z owym sprawcą niepochlebnych działań na "konfrontację".
Oczywiście wszyscy się zjawili , Młody zaczął fikać ( policjant nie robi na nim wrażenia , bo przecież co on mu może ? najwyżej naskoczyć). Gliniarz widząc jego zachowanie oznajmia wszem i wobec, że do czasu rozprawy szczeniak będzie zamknięty w areszcie. Oczywiście lament , ze wszystkich stron i co zrobili molestowani rodzice ? WYCOFALI ZEZNANIA !! No jak oni mogą zamknąć ich syna do paki ? Ma siedzieć w więzieniu ? Pojebało ich !! (znaczy policjantów)
Owszem zeznania wycofane , ale cała procedura rozpoczęta to już rozprawy w sądzie nie unikniemy.
A jak Młody podziękował rodzicom, że nadal może cieszyć się wolnością ?
Sam John Grisham by lepiej tego nie wymyślił ! Oczywiście ich opierdolił porządnie , że przez nich musi się szlajać po komisariatach :D
Rozprawa dziś o 13 i dupa pełna strachu. Jeśli się wywinie , nic się nie zmieni. Jeśli się nie wywinie i pójdzie do poprawczaka , także się nic nie zmieni , tylko spokój będzie przez najbliższe (maksymalnie) trzy lata.
Tymczasem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz