16 czerwca 2012

Piątkowo

Tak, więc od czego by tu zacząć ? :-)
Odstawiłam jeden lek za zgodą pani medycznej i jest mi lepiej w "głowie".
Oprócz tego udało mi się przekonać mamę i do leczenia i do zmiany lekarza rodzinnego.
To ostatnie to zasługa Agi.
Zasugerowała, żeby powiedzieć mamie, że jak będę w klinice, a coś bym potrzebowała od rodzinnej to kto mi to załatwi ? :-) udało się ... mama połknęła haczyk....w poniedziałek mamy umówioną wizytę znaczy mama ma.... Aguś dziękuje za Twoje trzeźwe i przebiegłe myślenie w takich chwilach :*

Wczorajszy wieczór w typowym babskim gronie :-) Madzik, Maja i ja :P
Pochichrałyśmy się wszystkie. A Majeczka jest świetna po prostu ! Jej dob(r)la urzekło mnie ... gaduła pełną gębą....
Nie chciała się kąpać bo stwierdziła jak się bardziej ściemni .... Madzia mówi, chodź pokażesz cioci jak pływasz .... no dobla .... 
Siedzi w wannie, my w pokoju i nagle słyszymy : no chodź popatrz jak pływam ..... podnoszę się z kanapy, Madzik mnie zatrzymuje i pyta :
- Majeczko a kto ma przyjść patrzeć jak pływasz ? 
- No właśnie nie wiem buhahahahahahaa :D:D
Rzadki mamy kontakt, widzę jak rośnie w oczach, jak włoski jej urosły i ściemniały, jak się zmienia....
Trochę bałam się tego spotkania, swojej reakcji. Gdzieś momentami ścisnęło mnie w dołku jak patrzyła na mnie swoimi wielkimi oczkami, jak się śmiała z rozbrajającą szczerością ....

Z mniej przyjemnych informacji to odebrałam w końcu wynik hp, który nic nowego nie wniósł. "Fragment jelita grubego z elementami endometriozy zewnętrznej" Jestem wstępnie umówiona na środę na kolonoskopię, czyli we wtorek musiałabym się stawić na oddziale. Rozmawiałam z doktor Agnieszką, niezbędna może się okazać konsultacja ginekologiczna, bo być może to jest endometrioza ... tylko takich rozmiarów, że moja pani medyczna w swojej praktyce jeszcze nie widziała. Oby ! Poprosiłam także doktor Agnieszkę o "jej" pokój , o jej opiekę ... uśmiechnęła się i mrugnęła .... :-)

I jeszcze jedna, bardzo ważna rzecz dla mnie miała wczoraj miejsce.
Przed spotkaniem z Madzią pojechałam na cmentarz. To był impuls, chwila.
Świeciło słońce, ptaszki latały nad głową... cisza, spokój. Pogadałam, poryczałam i wybaczyłam w pełni M.
Pogodziłam się z Jej decyzją. Musiało minąć prawie 8 lat.
8 lat ciężkich wyrzutów sumienia, rozpamiętywania, dzielenia włosa na czworo ... co by było gdybym ....
Proces uzdrawiania duszy trwa .... z pomocą Boga, od którego odwróciłam się po Jej śmierci.
Wracam na drogę wiary w pełnym znaczeniu tego słowa. I na koniec przytoczę fragment książki, którą aktualnie czytam. Wyrwane z kontekstu, ale każdy kto tu zagląda będzie wiedział w czym rzecz.

"..... Wygodne drogi zawsze wydają się najbardziej upragnione, ale spójrz na ludzi, którzy cieszą się twoim szacunkiem. Czy nie są to ludzie, którzy sobie poradzili, choć wcale nie było im łatwo? Ludzie, którzy wiele przeżyli i wyrośli w cierpieniu ? Tym, co wszystko dostają na tacy, przeważnie nie daję to szczęścia. Tylko ci, którzy zdobywają szczyty z poobijanymi głowami, podrapanymi twarzami i krwawiącymi kolanami, są naprawdę coś warci. Niełatwo się przyglądać, jak pokonują tę swoją drogę, ale może to jest właśnie ta droga ..... "

Tymczasem z rogalem na pysku :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz