25 lipca 2012

Rodzinne zawiłości

Obudziłam się po 6.
Wzięłam tabletkę p/b i w fotelu czekałam około godziny aż zacznie działać.
W końcu położyłam się i usnęłam .... bardzo mocno.
Obudziła mnie Majka, liżąc po łokciu oznajmiając, że chce iść na dwór.
J. ją wypuścił i w między czasie zrobił kawę.
Rozglądałam się za telefonem, żeby zadzwonić do mamy i w tym momencie zadzwoniła ....

- Mama : cześć, jak się czujesz ?
- Ja : źle, cały czas na prochach .... 
- M: niech to się w końcu skończy...
- J: no skończy się, już niedługo ... 
-M : jadłaś coś ?
- J: nie, a Ty co jadłaś ? 
- M: chleb z pomidorem...
- J: przecież Ty nie lubisz pomidorów ... 
- M: no nie lubie, ale nic innego nie mam...
-J: no to dlaczego mi nic nie mówisz, J. podrzuci Ci kasę, to zrób sobie zakupy .... 
-M: nie, nie, Ty jeszcze nie miałaś wypłaty, pieniądze musisz trzymać na lekarza ... 
-J: mamo, mam pieniądze, więc nie ma problemu a poza tym do lekarza jadę 3 sierpnia, nie widzę żadnego problemu. 
- M: nie, daj spokój, poradzę sobie 
- J : no jak uważasz, bo wiesz doskonale, że z mojej strony nie ma żadnego problemu .... 
-M: to później jak wstaniesz zadzwoń do mnie .... 

Powyższa rozmowa pokazuję czasami zawiłości w kontaktach z moją mamą.
Wiem, że nie ma pieniędzy, w tych dniach nie kontaktuję tak jakbym chciała, więc proszę o zrozumienie.
Wystarczy powiedzieć, czy tak jak dziś zasugerować, i J. kasę podrzuci. No ale nie ! Słyszałam w głosie, że jest smutna. Po części przez moja chorobę a po części, że nie ma kasy. Mam wrażenie, że celowo tak czyni. Żeby wzbudzić we mnie jakieś poczucie winy, że ją zaniedbuję czy też nie myślę. Mówiąc, że sobie poradzi nie wiem co ma na myśli. Czy nie można po prostu przyjąć bezinteresownej pomocy ? Rentę ma dopiero 1 więc jeszcze trochę czasu. Gdybym była na chodzie to jadę, robię po drodze zakupy i stawiam przed faktem dokonanym i także tutaj muszę wysłuchiwać, że jestem niepoważna, że po co te zakupy etc....
Wstydzi się ?
Obie doskonale wiemy, że w takich sytuacjach możemy tylko i wyłącznie liczyć same na siebie.
Dziś już odpuściłam, nie mam siły walczyć z "wiatrakiem"
Powiedziałam, że skoro nie chcę no to co ja mogę, ale chcę żeby wiedziała, że mam kasę i na życie i na lekarzy i na podróż do Poznania .... I czuję wstręt do samej siebie. Tak jakby mama wiedziała, w które struny uderzyć, bardzo wrażliwe struny w moim ciele. Powinnam się domyślić, dać J. kasę żeby Jej podrzucił, ale ból skutecznie zamazuje myślenie.

Wiele sami komplikujemy proste sprawy życia codziennego.
Uciekamy się do jakiś pieprzonych podchodów ... po co ? na co to komu ?
Pozostaje niesmak w ustach i duszy ...
Mam ochotę wsiąść w auto i jechać do mamy, ale nie dam rady ... fizycznie nie dam rady ....
Jeśli dam J pieniądze to z dużym prawdopodobieństwem mama te pieniądze przyjmie i zrobi sobie zakupy, ale zanim to nastąpi zadzwoni do mnie i będę musiała wysłuchiwać .... na co nie mam ochoty.
Czy jest trzecie wyjście ?
Nie wiem.
Będę jeszcze dzwonić popołudniu to poruszę ponownie ten temat. Jeśli ponownie odmówi, odpuszczę.
Jest mi przykro. Naprawdę przykro.

2 komentarze:

  1. Pewnie jest jej głupio, że musi od dziecka brać pieniądze...
    Jak to się skończyło?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgodnie z przewidywaniami, wysłałam J. do mamy, kasę przyjęła i zadzwoniła od razu .... musiałam trochę posłuchać :-)

    OdpowiedzUsuń