Dzień rozpoczęty o 8 rano właśnie się kończy.
I niezmiernie się z tego ciesze.
Był koszmarny ...od 8 rano.
Otóż do sklepu gdzie sobie dorabiam, dziś rozpoczęła po raz kolejny karierę moja bratowa.
Kasa jest mi potrzeba i pojawił się konflikt interesów.
Pobluźniłam sobie i stwierdziłam że do 18 jakoś muszę strawić temat i podjąć decyzję co dalej robię z tym fantem. A że jestem impulsywna to chyba jakaś nadludzka siła pomogła mi się opanować.
I doszłam do wniosku, że jedyne na co mnie stać w tym temacie to max 10-15 min przebywać w jej towarzystwie, przy rozliczeniu kas. Więcej z siebie nie wydołam. I jutro a w sumie dziś też ją będę zmieniać.
Jutro tylko wykonam jeden telefon do szefa (który tak na marginesie wie o naszej "miłości" do siebie) i poproszę o ustalanie grafików tak aby się z tą pizdą mijać. Jeśli będzie to niewykonalne to przykro mi. Poszukam sobie innej pracy dorywczej. Albo ona albo ja. Przy czym ja jestem z góry na straconej pozycji bo nie jestem dyspozycyjna. Hamuje mnie pierwsza, "etatowa" praca.
Nie mnie oceniać. Jestem wdzięczna szefowi, że o mnie pamiętał i zadzwonił, że potrzebuje rąk do pracy. Ale w tym przypadku zadziwia mnie fakt, że mimo wszystko zdecydował się ją przyjąć ponownie. .
Powtórzę się, ale zmęczenie psychiczne jest gorsze niż fizyczne.
A fizycznie dziś też dostałam, tak na marginesie.
Jak pokazuję życie Dzień Kobiet najhuczniej obchodzą panowie.
Oczywiście z nieograniczoną liczbą %
A co do dnia kobiet to cebulora wyszła dziś z pracy z rozliczeniem kasy - 20 zł i z kwiatkiem od szefa.
Dla mnie kwiatka nie było.
Dobranoc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz