25 czerwca 2013

Dzień drugi

Coraz więcej nowych informacji, które szybko wchodzą do głowy. Są przekazywane w bardzo przychylnej formie. Jest teoria i jest praktyka.
Teoria z menadżer a praktyka z koleżanką. Dziś byłyśmy razem na spotkaniu. I tu się chwilowo zatrzymam.
Spotkanie.
Obsługa klienta biznesowego. Bardzo lubię słuchać, patrzeć, czytać, by następnie stosować w praktyce.
U pierwszego pracodawcy w branży B2B zaczynałam zielona jak trawa na wiosnę. Także była to branża reklamowa. Szkolenie wówczas było ograniczone do minimum tzn. najważniejsze informację nt produktu, który będę oferować. I to by było na tyle.
Ile spotkań spaliłam to głowa mała.
Uczyłam się na błędach, notując czerwonym długopisem co zrobiłam źle, a co dobrze. I to wszystko było po omacku. Niestety lub stety nie mogłam liczyć na ówczesnego przełożonego, który na co dzień pracował w Łodzi. Opierałam się na własnej intuicji. Chcąc jak najszybciej uniknąć dyskomfortu i braki w zakresie obsługi klienta zaczęłam czytać, czytać i czytać. I połknęłam bakcyla. Zaczęłam tworzyć własny kodeks zasad obsługi klienta, przestrzegałam i przestrzegam do dziś, stale go uzupełniając.
Dzisiejsze spotkanie to cóż, oczy miałam wielkie jak spodek katowicki.
Jest to branża biznesowa! Ok. rozumiem. Otwarty kontakt z klientem, śmiechy, chichy ale "dobra!" to ja do klienta nigdy nie powiedziałam i nie powiem. Nie powiem do klienta, z którym współpracuje kilka lat "pani Kasiu dzwonię bo chcę zarobić" Pani Kasia może znać całą moją rodzinę z opowiadań, cały mój życiorys, ale to nie jest równoznaczne na takie podejście. To nie jest profesjonalne w moim kodeksie.
Spotykam różnych klientów, począwszy od tapicera pana Stasia a skończywszy na Prezesie Miejskiej Oczyszczalni Miasta.
Są różne szkoły, nie zamierzam nikogo krytykować. Naśladować tym bardziej.
Reprezentuję konkretną markę, o ugruntowanej i wypracowanej pozycji.
To zobowiązuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz