17 listopada 2011

Wieczornie

Koniec kolejnego dnia, nawet udanego.
Szybciutko do domu , kolacyjka i lenistwooo :) 
J. napalił w piecu więc bardzo przytulnie, mała lampka obok łóżka rzuca półmrok na pokój.
Siedzę myśląc jak jest mi dobrze i chwila zastanowienia nad kotem vel Jarek ( tak , tak na cześć tego Jarosława :D ) który siedzi w piwnicy. A że mam miękkie serducho zeszłam po niego co by wygrzał się przy piecu.
Jedzonko też dostał. Jadł łapczywie czując oddech Mai na karku. 
A wiadomo, po jedzeniu pół godzinki dla słoninki musi być, więc kotek postanowił koło pieca się wyłożyć.
Tak bardzo chciał się ogrzać że spalił sobie ogon buhehehehehehe , był syk , był smród i kot pół ogona ma bez sierści. :):):)
Jeśli myślicie że to Go cokolwiek nauczyło jesteście w błędzie. Popatrzył wymownie na ogon , jakby wzruszył ramionami ( dosłownie taki komunikat wyczytałam z jego "twarzy" :D ) i dalej wyleguje się baaardzo blisko pieca ......



Tymczasem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz