29 kwietnia 2012

STOP

Środa. 25 kwietnia 2012. Czas się zatrzymał.
Kolonoskopia wykazała guza odbytnicy. Nikt w moim mieście nie podejmie się operacji.
Chyba jeszcze mnie narkoza trzymała, bo niewiele zrozumiałam.
Przyjechał J.
Przyszła lekarka. Do końca życia będę pamiętać 3 zdania z jej strony.
Lek: Czy w rodzinie były nowotwory jelit ?
Ja: Nie.
Ja : Czy to rak ?
Lek: Bardzo prawdopodobne.
Ja: Czy to może nie być rak ?
Lek: Bardzo mało prawdopodobne. (zapisze w pani karcie lek uspokajający)

Musze wyjść z pokoju. Musze !
Pielęgniarka zatrzymuje: niech pani wraca do łóżka, jest pani świeżo po narkozie.
Nie słucham jej. Wychodzę. Nic nie jest ważne. Musze wyjść na dwór.
Słysze jak J przekonuje pigułę, że będzie ze mną.
W głowie pustka.
Jak ? Skąd ? Ja ? W wieku 28 lat ? Absurd.

Przyjeżdża Madzik. J jedzie do pracy załatwić wolne w trybie pilnym.
Rozmawiamy, zaczynam kontaktować. Dociera do mnie wszystko z podwójną mocą.

Dzwoni Aga.
Głos łamie się po obu stronach słuchawki. W całych sił powstrzymuję się, żeby się całkowicie nie rozryczeć.
W tym miejscu, podczas tej rozmowy czas stanął. W zegarku baterie się wyczerpały.

Mama nic nie wie. Muszę się wziąć w garść, zadzwonić do niej. Powiedzieć. Co mam powiedzieć ? Cześć mamo, prawdopodobnie mam raka .......
Czuję chwilową poprawę, obok siedzi J, dzwonię. Staram się uśmiechać. Nie myślę nad słowami lekarzy. Zacieram je głęboko w głowie. Mówię mamie , że znaleźli narośl. Nie wiadomo co to jest i prawdopodobnie do usunięcia operacyjnego poza K. żeby odbyt uratować. Rozmawiamy bez płaczu. Wytrzymałam. Najważniejsze.

Wieczorem już nie widzę na oczy. Nie mogę powiek podnieść. Nie mogę oczu otworzyć.
Zasypiam z mokrą poduszką z obydwóch stron.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz