01 maja 2012

W zawieszeniu

Wypuścili mnie. Ale może najpierw chronologicznie od początku

W Poznaniu byliśmy parę minut po 9. Szybka lokalizacja gabinetu ordynatora i spotkaliśmy się w korytarzu.
Grzecznie mówię, że jestem umówiona na konsultację o 10:00. Pan Profesor poważnie pyta :
- Dlaczego akurat u mnie?
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, ponieważ od razu dodał, że teraz ma operację i mamy wrócić po 10:00.

Godzina 10:00 czekamy pod gabinetem. Wchodzę do pokoju zabiegowego, kładę się na kozetkę i widzę wszystkie gwiazdy podczas badania. Pielęgniarce zostawiłam chyba dziury w ręce, bo tak ją mocno ścisnęłam, że paznokcie u nasady mnie bolały. W gabinecie profesor nie zostawił żadnych złudzeń. Nowotwór jelita grubego. Potwierdzenie będzie w wyniku hist-pat. Trzeba jeszcze wykonać rezonans magnetyczny.
I teraz są dwa wyjścia :
- intensywna, krótkotrwała (5 dni ) radioterapia
- połączona radio i chemioterapia 6 tygodniowa
Dopiero po tych "zabiegach" operacja.

W środę 25 kwietnia wstępna diagnoza lekarzy ścięła mnie z nóg.
Ale to co wczoraj się dowiedziałam wpędziło do podziemia i nie mogę stamtąd wyjść.
Po radioterapii nie będę mogła mieć dzieci. Lasery będą ukierunkowane na miednicę małą a w miednicy małej jest macica......
Nie byłam przygotowana na taką wiadomość. W ogóle nie byłam przygotowana na to co się dzieje.....

Dziecko wymarzone, wyśnione, upragnione ... nasze ..... moje..... miało być przed 30-stką....
Nie będzie ani przed ani po......

Część mnie wczoraj umarła ...
Życie przewartościowałam już dwukrotnie.
Jak zaplanować dalsze życie , w którym nie będzie dziecka ?
Już teraz mam dość a skąd wziąć siłę na ciąg dalszy, który będzie długi, bolesny i bezwzględny ....

Chodzę, śpię, jem, sprzątam, wyszywam, oglądam telewizje mechaniczne.... a w głowie zacieram wizję małego brzdąca , która była od wielu lat .....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz