Obudził mnie przed 9 telefon. Dzwonił zaciekle.
W pierwszej chwili zignorowałam go, ale po chwili coś mnie tknęło i odebrałam.
- Dzień Dobry, czy rozmawiam z panią A.G. ?
- Tak
- Wielkopolskie Centrum Onkologiczne, podaje do telefonu panią ordynator.
Kawa była zbędna w tym momencie. Tak szybko chyba nigdy nie kontaktowałam z rana.
- Mam już pani wynik rezonansu i sprawa jest zaawansowana i niecierpiąca zwłoki. W poniedziałek chciałabym mieć panią na swoim oddziale. Czy ma pani już wynik hist-pat?
- Tak, mam. Nie stwierdzono komórek nowotworowych.
- O Boże ( wynik ewidentnie pokrzyżował pani ordynator plany medyczne względem mojej osoby )
Trzeba pobrać u nas ponownie wycinki. Myślę, że wyniki będą w przeciągu 3-4 dni. ( w K. na ten wynik czekałam ponad dwa tygodnie ) Proszę skontaktować się z ordynatorem chirurgii i uzgodnić termin przyjazdu.
No to dzwonie do prof. Teresiaka i mówię. No to najlepiej jakbym jeszcze dziś przyjechała. No niestety nie jestem naszykowana. J w pracy. Czyli widzimy się jutro.
I tak oto tym sposobem jutro jadę do Poznania. Na oddział. (99%) Ten 1% niepewności, bo zawsze mogę usłyszeć proszę przyjechać np. 21 maja... bo aktualnie nie mamy wolnego łóżka. Oby nie. Nie stać mnie na wycieczki do Poznania.
Boje się.
Nie umiem opisać co się dzieje w mojej głowie.
Pomyśle troszkę i serce mam wszędzie, w żołądku, gardle, w piętach, w d.....
To ma być jakiś test ?
Odkąd pamiętam zawsze się bałam szpitali i całej służby medycznej.
Jak kogoś odwiedzałam w szpitalu (bo musiałam! bo mnie ciągnęli rodzice ze sobą do babci, cioci, wujka, siostry etc) to dobrze nie weszłam a już chciałam wyjść.
Pamiętam sytuację, gdy tata miał operację na przepuklinę. Pojechałyśmy z mamą , był już po zabiegu, leżał na wznak i zachciało mu się podnieść. Podnieść to się podniósł szybko , nawet za szybko i zemdlał.
On zemdlał a ja uciekłam. Jak sytuację z tatą opanowali to mnie na oddziale szukać zaczęli. Miałam wtedy ok 17 lat.
Jestem panikarą.
Maja w łapkę się skaleczyła, a ja do weterynarza chciałam z nią jechać ..... a to było zwykłe skaleczenie poduszki.
Jestem kompletnie nieodporna na takie sytuacje. Każdy mi powtarzał, że zbyt wrażliwa, że wyrosnę z tego.
Guzik prawda. Jest coraz gorzej. A teraz jeszcze to.
Okazuje się, że jest to nerwica lękowa. Sprawa na którą kompletnie nie mam wpływu.
Lek mam, owszem, od którego bardzo łatwo można się uzależnić.
Żeby pokonać to dziadostwo niezbędna terapia u specjalisty, tylko ja nie mam na niego czasu aktualnie bo jutro jadę już do Poznania. I co teraz?
Proszę, aby mnie wysłuchali i pomogli. Tam na miejscu. Inaczej wyjdę stamtąd bardziej chora niż jestem.
Albo bardziej siwa , o ile nie łysa.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz