12 czerwca 2012

Pikowanie

Pobudka o 4:30. Ot co. Organizm się wyspał, ja niekoniecznie. Coś mi się śniło, nie pamiętam co. Jak widać coś złego, skoro o tak nieludzkiej porze siedzę i pije kawę.

Wczoraj pojechałam do szpitala porozmawiać z ordynatorem o namiarach na Klinikę w Warszawie. 
Już wiem o czym mówiła Aga, jak należy rozmawiać z lekarzami , gdy rodzice leżeli w szpitalach. 
Jak należy rozmawiać z KAŻDYM lekarzem. Chyba to zrozumiałam, ale i tak w moim przypadku to nie działa. 
Cały wszechświat postanowił nie ułatwiać mi zadania. Trudno. Bywa. 
No więc wracając do tematu, pan doktor wielkie oczy na mnie, dlaczego chce do Warszawy a nie do Poznania. I zaczęło się żmudne tłumaczenie, że koszty. Owszem jest bliżej, ale drożej. To usłyszałam, że można tanio wynająć pokój w "kolejówce" - tylko 30 zł za dobę, bo jak jeździł na staż to właśnie tak robił. A w Warszawie, to lekarz może kazać mi kupić strzykawki, igły i w ogóle .... 
Jeśli bardzo mi zależy (no przecież jestem taka upierdliwa suka) to mogę sobie popatrzeć w internecie, znaleźć numer telefonu i zadzwonić .... ja pierdole. 
A że nadal nie ma wyników hp (zaraz minie miesiąc !!) nie skomentował.
Po 5 minutach bezsensownej rozmowy stwierdziłam kij Ci w bok. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z gabinetu. Na korytarzu minęłam się z doktor Agnieszką. Zatrzymała pytając "co tam ?" :-) 
Powiedziałam otwarcie, że nie mogę dogadać się z ordynatorem i tłumacze od początku. Pokiwała głową i kazała zaczekać. Stanęło, że mam w środę dzwonić o wycinki, zobaczymy czy coś wykażą. Oczywiście lekarze wiedzą, że zostały źle pobrane, ale co tam. Miesiąc w tą czy w tamtą im różnicy nie robi, ale mnie jakby tak ! Jeśli ponownie nic nie będzie to ponownie będą mi pobierać, bo jednak Klinika w Poznaniu czy w Warszawie chce mieć już wstępną diagnostykę wykonaną. A jeśli stwierdzą komórki nowotworowe to dostane namiar na Warszawę od doktor Agnieszki. Gdy kończyłyśmy rozmawiać wylazł z dyżurki ordynator i z tekstem do mnie "niech się pani nie obawia, zobaczymy i pomyślimy" No kurwaaaaaaa 
Do trzech razy sztuka .... ale teraz już nauczonadoświadczeniem będę się domagać oddziału "D" i pokoju doktor Agnieszki. 
Nie wiem czy to kwestia wieku, że z nią wszystko od razu załatwiam ? że dogadujemy się w pół słowa ? że mówi po ludzku ? 

W innych aspektach też wcale nie lepiej. Wręcz przeciwnie. 
W szpitalu rozmawiam z J. o klinice w Wawie: 
 - zrozum, że mam skierowanie do Warszawy od rodzinnej, ale muszę mieć namiar od kogoś "ważnego" np. od ordynatora. 
- a skąd masz to skierowanie ? kiedy Ci dała ? 
- tak czynnie uczestniczysz w mojej chorobie, leczeniu, załatwianiu... 
To nie było pytanie .... stwierdzenie faktu.
Ściana .... 

Wczoraj o 22 łyknęłam table na spanie i jak do tej pory po 15-20 minutach miałam odlot. Do wczoraj. Po północy jeszcze nie spałam. Obudziłam się, J obok mnie nie ma. Myślę, ale pospałam bo J już w pracy .. patrze na zegarek a tu po 4 .... J zostawił mi kartkę, że śpi obok bo wyspać się musi, a ja mam budzik ustawiony na 6 , więc by się nie wyspał .... Mało istotny fakt, że idę po 7 do medycznej sporządzić wstępny kosztorys leczenia, który dołączę do podania w pracy o pomoc finansową. Mówiłam mu o tym wczoraj !!
Podanie się wzięło i napisało ... Samo z siebie przecież jak inaczej ? W dużej mierze Aga napisała. Ja już miałam w pewnym momencie dwie wersje na papierze i trzecią w głowie ..... Aga uporządkowała - dziękuję.

Mama postanowiła przestać chodzić do lekarza i się leczyć tym samym. Przecież ja jestem chora, jej nic nie będzie. Co z tego, że ciśnienie ma wyjebane w kosmos, że nie powinna przerywać leczenia. Wie doskonale, że to grozi zawałem, udarem, wylewem.... Co z tego, że ma zakrzepicę żył ......że grozi to zakrzepem, niedrożnością żył .... Ani prośbą, ani groźbą ....

Gdzie nie spojrzę, gdzie się nie odwrócę, o czym nie pomyśle dostaje wpierdol.
Z każdej strony, na każdym kroku.
Dziękuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz