11 września 2012

Zawodowo

W trakcie odświeżania CV.
I oczywiście nie jest różowo i kolorowo, bo mam dylemat.
Czy szukać "nowej" pracy czy może zostać przy obecnej i wziąć dodatkowe zlecenia, a może odpuścić sobie i niech się dzieje wola boska.  Nie wiem. (To ostatnie odpada zdecydowanie :P)
Piszę nowe CV, bo stare się wzięło i ulotniło (znaczy nie wysyłałam nigdzie od prawie dwóch lat, a po drodze reinstalacji systemu na moim wysłużonym laptopie było kilka więc :-) )

Staram się nie myśleć w takich chwilach o moim zdrowiu. Podejmuję ryzyko. Myśle, że dość duże. No, ale przecież jakbym wiedziała, że się przewróce to zawczasu bym się położyła prawda ? :P

Jest decyzja ze szkoły tudzież kuratorium.
Jaka to decyzja to nie wiem jeszcze, ponieważ, gdy dzwoniłam do szkoły to pani dyrektor była akurat na rozmowie, potem szkoła do mnie dzwoniła, ale nie mogłam odebrać bo byłam w pracy :P
Dowiem się za kilka godzin, choć 70% obstawiam, że decyzja jest negatywna.
Ale co się odwlecze to nie uciecze i w przyszłym roku już nie będę miała długiego języka i pewne informację zatrzymam dla siebie. W tym chorym kraju i papierologicznym państwie nie da się być uczciwym.

W pracy coraz lepiej. Coraz więcej przypomina mi się zwrotów, których używam wobec klientów niezdecydowanych, nieprzekonanych do przedstawionej oferty.
Dziś, tak, w sumie dzisiaj pojawiło się w moim umyśle przekonanie, że praca, którą aktualnie wykonuję to nie jest to, co chciałabym wykonywać. (rychło w czas :P )
Być może zmęczenie materiału, wiecznie te same problemy i argumenty, które słysze po drugiej stronie słuchawki przyczyniły się do takiego stanu rzeczy.
Zdaję sobie sprawę, że wiekszość ludzi nie lubi swojej pracy. Od wielu lat pracuję w "handlu"
Przeszłam prawie wszystkie szczeble po drabince, od akwizycji, pracy w supermarkecie, w małym sklepiku osiedlowym, w sektorze B2B, a w chwili obecnej jako telemarketer.
Lubię kontakt z ludźmi, lubię rozmawiać, dyskutować, Mimo to, obecne krzesło parzy mnie w tyłek. Stoję w miejscu. Nie rozwijam się.
Bardzo możliwe, że zmiana nastawienia (?), podejścia (?), przekonania (?) nastąpiła (po)chorobowo. Brakuję mi "normalnego" kontaktu z klientem. Umówienia się na spotkanie, przygotowania oferty, negocjacji cenowych. Na dzien dzisiejszy dzwonie do klienta, informuję, że są nowe oferty lub że kończy się umowa promocyjna i co słyszę ? Nie, dziękuję nie jestem zainteresowana/y i bach słuchawką. Strasznie mnie wkurza brak szacunku z drugiej strony. Nie chce wszystkich wrzucać do jednego wora, ale spokojnie 60%-70% nie szanuje mnie, mojej pracy, mojego wysiłku. Demotywacja.

Teraz nie mam ochoty wkurzać się, że:
- klient poszedł do Biura Obsługi Klienta i tam podpisał umowę,
- rzucają słuchawkami, gdzie nie zdążyłam nawet wymienić nazwy firmy,
- jeżdżą po mnie jak po dzikiej świni,
Wymieniać mogę w nieskończoność.

Pisałam mniej więcej rok temu, że gdzieś czeka na mnie praca, która sprawi, że z uśmiechem na ustach rozpocznę dzień. Powiem więcej, wiem co to za praca, w jakim charakterze.
Szkoda mi życia na użeranie się.
Nie chcę, żeby ten post został mylnie odebrany. Szanuję obecną pracę i jestem wdzięczna, że ją mam, ale to nie jest to, co chcę robić przez kolejne miesiące/lata.
Z handlu nie zamierzam odchodzić wręcz przeciwnie. Mam zamiar dalej się kszałtcić w tym kierunku. Lubię to co robię, choć niekoniecznie w takiej formie (przez telefon)

Masło maślane
A potem się czytam i zastanawiam, co autor miał na myśli :P
Ale zrozumieliście prawda ? :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz