Chciałam się z Wami podzielić jaki mam od środy cel nadrzędny.
Otóż cel ten - mówiąc w skrócie - nie dać się przełożonemu.
Jedni złapią się za głowę, a drudzy przytakną.
Po wybuchu emocji, gdy się dowiedziałam, że idę do pracy w sobotę, widziałam w oczach przełożonego hmmm satysfakcję ? Ciężko powiedzieć.
Jestem ostatnia co do wysnuwania tezy, że jest złośliwy / że się czepia / że szuka dziury w całym, ale życie i jego postępowanie zmusza mnie do takiego myślenia.
Nie da się ukryć, że jestem chora, leczenie trwa. Powrót do pracy wcale nie oznacza, że jestem zdrowa. Zastosowane leczenie pozwoliło mi wrócić do pracy.
W środę przełożony zażądał zaświadczenia ze szkoły, że się uczę oraz kiedy mam zjazdy.
Owe zaświadczenie mam łącznie z wykazem zjazdów weekendowych do końca semstru, z wszystkimi pieczątkami i podpisami (bo przecież plan to każdy głupi może sobie napisać w exel'u i przynieść).
Jak już jesteśmy w temacie szkoły i soboty to jutro idę do pracy. Na 14 do 19. Stracę dwie ostatnie godziny angielskiego, najważniejsze dla mnie, ponieważ najwięcej wynoszę z lekcji. Trudno, przeżyję.
Dziś natomiast, przełożony zażądał zaświadczenia od lekarza, że muszę częściej korzystać z toalety niż inni. Nie wiem jakimi kategoriami się kierował (liczy, ile razy kto do łazienki poszedł czy co ?) Więc w poniedziałek muszę iść do pani medycznej po takowy papier. Bo za często odchodzę od biurka do łazienki właśnie ......
Cel nadrzędny to nie dać się sprowokować.
Przytakuję na każdym kroku, zgadzam się w pełni, nie mam zastrzeżeń.
Ja już nawet pytań nie mam ^^
I to jest strzał w 10 z mojej strony. Szlag jasny na miejscu go trafia.
Kosztuje mnie to bardzo dużo, ale warto czekać na finał.
Mina sama za siebie mówi.
Dzisiaj poinformował mnie (z uśmiechem i satysfakcją) że niestety muszę przyjść jutro do pracy. Odpowiedziałam, ze spokojem, że przecież szkoła to mój czas prywatny i praca nie może ucierpieć na tym, więc oczywiście rozumiem i stawie się na 14. Zrobił się czerwony i uśmiech znikł ... po dwóch godzinach dowiedziałam się o zaświadczeniu lekarskim, że "prosi"
a żeby było śmiesznej, to miałam dwie przerwy (jedna na papierosa a druga na łazienkę właśnie)
Ciekawe co będzie dalej ....
A poza tym chciałam jeszcze dodać, że nadal pracuję nad rozwiązaniem problemu dotyczącego komentarzy.
Widzę komentarze na swoim blogu, komentuje inne blogi. Ale w praktyce wygląda to tak :
- dodaję komentarz
- następuje przekierowanie
- komentarz jest.
Zamykam strone bloga, gdzie umieściłam komentarz. Wchodzę ponownie na tą strone i mojego komentarza nie ma ....
Help !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz