Na ulicy zmarła znana i lubiana mi osoba.
Znałam Go od wielu lat.
Poznałam dzięki siostrze i kontakt sporadyczny bo sporadyczny utrzymaliśmy.
Był przedsiębiorcą i doznał rozległego zawału. Niestety nie udało się Go uratować.
Cholernie mnie ta wiadomość zasmuciła.
Zakład przejęła żona, która zawsze była gdzieś z tyłu, sympatyczna kobieta.
Dała radę, syn pomógł i pomaga nadal.
:(
A na ulicy po raz drugi podszedł klient, który mieszka obok sklepu, w którym pracowałam.
Chwilowa pogawędka o tym i tam, po czym pada pytanie, czy gdzieś pracuję albo może chcę zmienić, bo szuka pracownika (prowadzi sklep AGD). Zrządzenie losu - spotkanie na ulicy :)
Podziękowałam podwójnie.
Bardzo miło mi się zrobiło. A przecież ten pan nie wie jak pracuję.
- "widziałem przez wiele lat" usłyszałam.
Dziękuje.
Smutno mi :(
Panie Włodku [*]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz